Pyrkon 2016

Pyrkon dla miłośnika fantastyki to przygoda, której trzeba spróbować. To jedyne tego rodzaju wydarzenie o charakterze międzynarodowym, na tak wielką skalę. Nie jestem pyrkonowym wyjadaczem, raczej ze mnie pyrko-szczawik, co widać po moim zachwycie pewnymi elementami, które dla pyrko-wyjadaczy są już po prostu nudne.

Podczas tego wyjątkowego weekendu miałyśmy (ja i moja żeńska kompania) znakomity i męczący czas doświadczyć wielu ciekawych punktów programowych. Konieczne jest odstać swoje w kolejkach (po wejściówki, po identyfikatory, do toalet, do wypożyczalni gier planszowych, kolejki po jedzenie, kolejki do kolejek) - przy czym radosne oczekiwanie to eufemizm na to, co się działo w niektórych z nich. Kolejki jednoczą, kolejki kłócą i kolejki są oczywistością w miejscu, gdzie czterdzieści tysięcy osób próbuje spędzać radośnie czas.
Tysiące cosplayerów, strojów znakomitych, po których widać miesiące ciężkiej pracy, ale również osoby w bardzo prostych i ujmujących strojach. Przytulić Saurona - choć jego zbroja była jak najbardziej prawdziwa, ręcznie robiona, ciężka i kująca - bezcenne! Tylu postaci z Gwiezdnych Wojen, superbohaterów się nie spodziewałam, a wielu postaci z gier komputerowych i serialów nie poznawałam - jednak nie mam aż tak wielkiej znajomości fantastyki.

 Panele, zajęcia i spotkania tematyczne są w tylu miejscach i tylu tematach, ile tylko jesteście sobie w stanie wymarzyć. Konkurs wiedzy o Grze o tron, spotkanie z Andrzejem Philipiukiem, konkurs cosplayerów Maskarada, pokaz gry Jagger, całonocne i całodzienne planszówki dostępne w wypożyczalni, spotkania fanowskie, konferencje - a wszystko to jednocześnie w różnych halach Międzynarodowych Targów Poznańskich, pomiędzy którymi musisz biegać, aby zdążyć na czas. Rower, lub przynajmniej rolki to niegłupi pomysł na Pyrkon!


 Hale targowe, na których można kupić od sklepikarzy i wystawców absolutnie wszystko, co otarło się o fantastykę (albo i nie!). Plakaty, kubki, koszulki, torby, przypinki, gry, elementy strojów, całe stroje, książki, komiksy, figurki, maski, planszówki - podejrzewam, że znalazłby się i szczebel z drabiny św Jakuba! Pod względem gadżetów trzeba mieć nerwy ze stali, żeby nie wydać całego portfela przy pierwszym stoisku.

 Równie ciekawe były hale i stoiska wystawowe, na których często nie można było nic kupić, ale firmy decydują się przyjechać na Pyrkon żeby budować markę wśród kilkudziesięciu potencjalnych klientów. Firmy producenckie gier, czy wydawnictwa to oczywistość na konwentach, ale byli również przedstawiciele firm zajmujących się nowoczesnymi technologiami, rekonstruktorzy i wiele innych. Cartoon Network na przykład zorganizował spory kącik dziecięcy, gdzie można było zostawić swoją pociechę pod opieką wolontariuszy (z dala od zombie walku, cosplayerów i innych osób, które mogą budzić obawę przeciętnej mamuśki) na czas zwiedzania konwentu.

Nie ma tak naprawdę możliwości oceny Pyrkonu jako konwentu, ponieważ jest to złożona i skomplikowana impreza, którą w zdecydowanej większości tworzą wolontariusze. Narzekaczy wcieliłabym w rolę gżdaczy, czyli pomocników pyrkonowych - pomagając najlepiej wpływamy na rzeczywistość, która wymaga naprawy. Dodatkowo trudno porównać go do jakiejkolwiek mniejszej imprezy, bo problemy skali są tak naprawdę jedynymi bolączkami całości.   Cały festiwal jest wart zobaczenia i posmakowania - trochę się zastanawiasz po co ci to, trochę jesteś zmęczona, wydałaś trochę za dużo, a jednak wciąż masz ochotę brać w tym udział.

Na koniec poruszę jeszcze trzy tematy, o które moi znajomi pytali mnie najczęściej, przed i po moim wypadzie do Poznania.

 Jak czułam się na Pyrkonie jako osoba niepewnie czująca się w tłumie?
 Zacznijmy od tego, że na Pyrkonie jest ogromna ilość cosplayerów i rekonstruktorów. W obydwu tych grupach przeważająca ilość mężczyzn wybiera za motyw przewodni swojego stroju militaria i adekwatne gadżety. Ubiegłoroczny konwent odbył się krócej niż miesiąc po atakach terrorystycznych w Brukseli, gdzie zginęło ponad trzydzieści osób. Będąc osobą raczej spokojną miałam dreszcze, kiedy widziałam grupę mężczyzn z bronią (plastikową, ale jednak) odwzorowaną w skali 1:1, kroczących przez Międzynarodowe Targi Poznańskie jak gdyby nigdy nic. Myśl o tym, że któryś z nich mógłby mieć prawdziwą broń powstrzymywały jednak dwa bardzo racjonalne argumenty - po pierwsze na wejściu jesteśmy (w miarę) kontrolowani i taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Po drugie - prawdziwa broń tego rodzaju na pewno nie da się utrzymać w jednej ręce, jak widzicie na wielu zdjęciach. Poza takim rodzajem zagrożenia, wszystkie moje antytłumowe obawy były sukcesywnie rozwiewane przez ludzi, którzy na konwent przyjechali. Na Pyrkonie zdecydowana większość osób to tak zwani "normalni" ludzie (czymkolwiek ta norma jest), którzy jak ja pojechali do Poznania zaznać fantastycznej rozrywki. Zdecydowanie pokojowo nastawiony ogół ludzki i cały zastęp armii z plakietkami "FreeHugs" kupił moje pozytywne nastawienie. Nie jestem osoba dobrze czującą się w tłumie, a jednak dałam radę dobrze czuć się na Pyrkonie - zarówno pod względem bezpieczeństwa jak i komfortowej atmosfery.

Jak się czułam na Pyrkonie jako chrześcijanka (akapit dla wierzących!)



Znajomy znajomego zapytał mnie, jak w ogóle jako chrześcijanka mogę chcieć tam jechać. Po powrocie natomiast "czy mi to jako chrześcijance nie przeszkadza". To pytanie jest dla mnie bardzo aktualne i ważne w obliczu tego, że jestem osobą bardzo uczuloną na wszystkie rodzaje zagrożeń duchowych i sama miewałam różne doświadczenia, jako osoba wierząca. Otóż nie, nie przeszkadzało mi pojechać na Pyrkon, pracować i bawić się w ten sposób, obcować z tą "normalną" większością (powtórzę: czymkolwiek ta norma jest) ale też obcować z ta dziwną mniejszością. Po pierwsze stańmy w prawdzie przed Panem Bogiem - fantastyka to nie jest dzieło zła, tylko jedna z form rozrywki. Może stać się dla kogoś zagrożeniem duchowym, jeśli jest od niej w zły sposób uzależniony, fascynuje go magią lub okultyzmem, pochodzi z dziwnego źródła (np. autor jest satanista i ukrył w swojej książce same okultystyczne praktyki) albo oddziela od Boga. Natomiast fantastyka jako forma literacka może nieść za sobą więcej dobrych wartości niż dzieła Szekspira (bo tam to tylko śmierć, wojna i konkubinaty).
Ale już zupełnie serio - jako drugi argument - Jezus Chrystus, do którego wszyscy chrześcijanie chcą się upodabniać był najsurowszy wobec "swoich" czyli Żydów, a najłagodniejszy, cierpliwy i objaśniający wobec niewierzących. Wiemy, że jadał z nierządnicami, biedakami, rozmawiał z celnikami i Samarytanami, którzy nie byli na ówczesne standardy "normalnymi" ludźmi. Więc gdyby nawet na Pyrkon zawitali sami niewierzący (a tak nie jest), gdyby nawet ta dziwna fanatyczna część ludu stanowiła większość uczestników (a tak nie jest) to i tak bym tam pojechała, bo celem Pyrkonu są zlot fanów fantastyki, ciekawe panele i kolorowy świat młodych ludzi pełnych pasji.

 Jak wyglądała moja praca jako fotograf na Pyrkonie

Zacznijmy od tego, że w pierwszych trzech godzinach Pyrkonu, kiedy to stałam w gigantycznej kolejce po odbiór identyfikatorów (miałam własną, prywatną wejściówkę plus akredytację medialną) miałam już prawie wystrzelaną pierwszą z dwóch kart pamięci. Później oczywiście przejrzałam wszystkie zdjęcia i zrobiłam ostrą selekcję, ale na ten moment wszystko było dla mnie ciekawe, interesujące! Dopiero w sobotę tak naprawdę rozważnie wyciągałam aparat - po zobaczeniu pięciu Jockerów naprawdę dostrzegłam, który wygląda najlepiej. Moją pracę można podsumować do sprintera, który startuje w biegu na dziesięć kilometrów - po przebiegnięciu kilometra zdałam sobie sprawę, że trzeba zwolnić. Zauważcie też, że Pyrkon to gigantyczne wydarzenie - w ubiegłym roku było na nim około czterdziestu tysięcy osób! Kilkadziesiąt atrakcji, wielu znanych pisarzy, pokazów i rozrywek. Jako fotograf byłam zakręcona i momentami chciało mi się aż płakać, kiedy uświadomiłam sobie ból tego, że nie zdołam sfotografować wszystkiego. Jako doświadczenie polecam każdemu fotografowi Pyrkon - ćwiczenie reportażu niezapomniane!
 W tym roku również jadę na Pyrkon i również jako fotograf pyrkonowy - bogatsza o doświadczenia z ubiegłego roku biorę więcej kart pamięci, więcej baterii i zdrowego rozsądku. Mój sprzęt przeżył już chrzest bojowy, więc w tym roku może być tylko lepiej.

Oby tylko pogoda dopisała!

Brak komentarzy:

Teksty i zdjęcia - Katarzyna Kocięcka o ile nie napisano inaczej. Obsługiwane przez usługę Blogger.