Pyrkon 2017

Drugi Pyrkon w życiu okazał się równie ciekawy co pierwszy! Ponieważ naturalnym jest porównywać po elementach składowych jedno przeżycie do drugiego, postaram się jak najwierniej odnieść jeden Pyrkon do drugiego i nie zwariować!

Fotorelacja na Facebooku

Zacznijmy od danych organizacyjnych - czas miejsce i pogoda. W ubiegłym roku Pyrkon był wczesnym kwietniem, w tym roku późnym kwietniem, sklejony z majówką. Dla mnie - jako osoby pracującej - było to rozwiązanie idealne, ponieważ bez zbędnych problemów mogłam w pełni cieszyć się wyjazdem do Poznania, a odsypianie zostawić na pierwszego maja. Podejrzewam, że dla osób planujących wyjazdy majówkowe, lub też maturzystów nie był to zbyt pasowny termin - statystyki konwentowe jeszcze nie ujawnione, ale czekamy. Jeśli chodzi o miejsce, to sleeproom w pawilonie 3 oraz 3A to był znakomity pomysł - raz że kubatura hali była wygodniejsza (budynek w kształcie "L" a nie w kształcie prostokąta, co dawało poczucie dwóch mniejszych hal, zamiast jednej gigantycznej) oraz - mam wrażenie było luźniej niż w ubiegłym roku? Może to moje wrażenie, a może to mniej uczestników? Pogoda w tym roku natomiast odniosła się do fanów Gry o tron #WinterIsComming chociaż słońce świeciło naprawdę zacnie, to prawie cały konwent paradowałam w kurtce zimowej i czapce.
Cosplay - czyli 90% zdjęć w mediach na temat Pyrkonu. Przyjęło się już, że dobre zdjęcie z Pyrkonu to piękny cosplay uchwycony w tłumie, najlepiej z kontaktem wzrokowym, jednej lub wielu osób. Tak zazwyczaj zdjęcia robią fotografowie, którzy na Pyrkon jadą jako wysłannicy medialni swoich wydawnictw i gazet, a nie fani fantastyki. Skąd to wiem? Raz, że moment (rok) pracowałam z fotografami i poznałam kilka opinii na temat "dziwnych zjazdów", a dwa, że w trakcie pracy jako media w tym roku miałam styczność z kilkoma fotografami, którzy "nie zamierzają tu przecież siedzieć godziny, ale materiał musi być kolorowy i różnorodny". Ja nie jestem profesjonalnym fotografem, a na Pyrkonie wiele rzeczy chcę sfotografować, bo mnie zachwycają - i mam nadzieję nigdy nie jeździć na żadnej fotograficzne zlecenia, do których będę się odnosiła z pogardą. Wracając jednak do tematu cosplay - kiedy już uświadomiłam sobie, że wszyscy fotografowie polują na
cosplayerów, a inne atrakcje są im bardziej obojętne nawet mi ulżyło - robiłam zdecydowanie więcej zdjęć wystawców, galerii, uczestników, stoisk gamerskich niż samych przebierańców. Takie miałam postanowienie i tak też skonstruowałam moją relację foto z wydarzenia, żeby nie biła po oczach cosplayem. Oczywiście i tak moje najlepsze foto z Pyrkonu to przecudnej urody cosplayerka, jakkolwiek na wrzuciłam również zdjęcia wielu atrakcji, których można było zasmakować na Pyrkonie. Cały materiał o Maskaradzie (czyli konkursie cosplayerów na Pyrkonie) zupełnie wyłączam z tej dyskusji, ponieważ będę go przygotowywała i wrzucała na blog i fanpage oddzielnie - materiałów mam zbyt dużo. Klęska urodzaju!

Wioski, wystawcy i tysiące detali, których zliczyć nie da rady. Pawilony pełne były wystawców wszelkiego rodzaju, których obejście zajęło mi prawie całą sobotę i jeszcze i tak nie widziałam wszystkiego! W pawilonie ze sprzedawcami kwitł handel, pochód dzikich tłumów i można było stracić głowę. Chciałam wszystko kupić, od kubków pyrkonowych po plakaty z Star Trekiem, ale zdroworozsądkowo odwiedziłam antykwariat i tam zostawiłam ciężko zarobione pieniądze. Widziałam w nimże wydanie Władcy, które czytałam jako pierwsze w zyciu jakieś 12 lat temu i łezka mi się w oku zakręciła! Pawilon gier komputerowych w tym roku jeszcze bardziej niż w roku ubiegłym opanowała wirtualna rzeczywistość, wystawcy przygotowali jeszcze więcej stanowisk dla graczy, a poprzeczka konkurencji zawieszona jeszcze wyżej. Wyżej, więcej, lepiej! Absolutnie przodował Nintendo ze swoim Switchem, Asus Republic of Gamers (tu nawet nie byłam w stanie podejść, tylu było zainteresowanych gamerów) no i Blizzone, gdzie z Ewcią wbiłyśmy się popatrzeć na graczy, czego po chwili żałowałam, ewakuując siebie i sprzęt w bezpieczną strefę. Jeśli popełniam jakieś błędy strategiczne w opisie - wybaczcie, nie jestem graczem, nie znam się! Kolejny pawilon, w którym można było zniknąć na długie godziny to hala Fantasium Creatium, a w niej wystawy: Lego, Maniacy Figurek, Kantyna Star Wars (która podbiła serca fanów Gwiezdnych wojen, bo można było w niej usiąść i zrobić fotkę), selfie na Pokątnej, Meetpoint Gwiezdnych Wojen, Star Trek, blok integracyjny i dzieła Milivoja Cerana, Mareusza Twardocha i Kamila Pietruczynika i wieleeee innych. Gdyby było mało, w centrum tejże hali znajdował się przepiękny Tie Fighter w skali 1:1 zbudowany z materiałów recyklingowych na zajęciach grupy No crew. W tej hali naprawdę dochodziło do wzruszających scen zachwytów fanów!
Zaraz za tym pawilonem był Fantasium Suburbium, czyli wszystkie wioski i społeczności takie jak Wikingowie Jantar, Post Postapokalipsa (tu organizacje/społeczności Old Town, Brotherhood of Beer, RadRatz i Alkochemicy Wakatilli), Liga superbohaterów (gdzie zestrzelił mnie Stotmtrooper i żaden superbohater nie uratował niewiasty, chlip), Wioska Tolkienowska Ennorath, Meetpoint Sailor Moon oraz Doctora Who a w centralnej części hali - Arena. W tej centralnej części odbywały się szkolenia sztuk walki, turniej ligowy Juggera (o którym planuję zrobić zupełnie oddzielny materiał). W pawilonie piętnastym można było podziwiać przepiękną wystawę artefaktów z Gwiezdnych Wojen i złapać autograf jednego z gości. Wpadłam też do bloku fantastyki dalekowschodniej - raz, że super panele prowadziły bliskie memu serduszku autorki Lemurilli w tym Justynka, a dwa, że chciałam poznać memy japońskie na panelu Remigiusza, czego szybko pożałowałam - co się zobaczyło już się nie odzobaczy!



Nie udało mi się zwiedzić bloku fabularnego, a dodatkowo przez Maskaradę przegapiłam FireShow nad czym ubolewałam, ale tylko troszkę, bo sama Maskarada była jak w ubiegłym roku powyżej oczekiwań. Udało mi się być na trzech panelach (o trzy więcej niż w ubiegłym roku) i jednym spotkaniu autorskim - te dwa punkty były i są jedną z wartościowszych rzeczy na Pyrkonie. Można nauczyć się czegoś nowego, posłuchać mądrzejszych od siebie prawiących ciekawostki w ramach naszych zainteresowań i przede
wszystkim - spotkać się z żywymi ludźmi, których fascynuje to samo, co nas.
To jest istota konwentów - nie piękny cosplay, nie chińskie bajki, nie ZombieWalk - właśnie tworzenie grupy fanów, spotkanie z nimi i wspólny wzajemny szacunek.

Brawo Pyrkon za organizację, za wielką i ciężką pracę wolontariuszy i rabotajców! Może mniejsze brawo za wieczne kolejki do łazienek damskich, ale to chyba niepisane odwieczne prawo wszystkich większych imprez. Teraz najwyższa pora ogarnąć wszystkie zdjęcia, odespać, najeść się i czekac rok na kolejny raz!

Fotorelacja na Facebooku

Brak komentarzy:

Teksty i zdjęcia - Katarzyna Kocięcka o ile nie napisano inaczej. Obsługiwane przez usługę Blogger.